piątek, 30 grudnia 2016

 
Zbliża się nowy rok... Dla wielu osób to czas przemyśleń, podsumowań, refleksji i postanowień noworocznych. Mimo, iż stawianie sobie co roku tych samych albo co gorsza zbyt trudnych postanowień trochę mnie śmieszy (nowy rok, nowa ja... wiecie co mam na myśli) to ja również
w tym okresie staram się znaleźć chwilę. Zastanowić się co mi się w minionym roku udało,
a co mogę w przyszłym roku poprawić czy też zrealizować.

Wiele rzeczy w życiu oczywiście dzieje się niezależnie od nas, ale jeśli takie rozważania mają nam pomóc to uważam, że warto!
W końcu jak często robimy coś sami dla siebie?
Postawienie sobie realnych do zrealizowania celów, oraz rozplanowanie działań może być początkiem do wielkich życiowych zmian.
Bo jak nie teraz to kiedy?


Swoje prywatne przemyślenia zostawię sobie dla siebie, kto śledzi bloga, to wie, że był to dla mnie rok pełen skrajnych emocji, od tych najpiękniejszych do takich, których nie życzyłabym najgorszemu wrogowi.


Jeśli chodzi o bloga, był to mój drugi rok z Wami. Od samego początku popracowałam trochę nad szatą graficzną, stworzyłam aktualne logo i pogrupowałam trochę wpisy. Wszystko po to by było przejrzyściej. Wiele razy zastanawiałam się czy nie rzucić tego w diabły, jednak odwiedziło mnie sporo nowych osób i zostawiło swój komentarz co motywowało do pisania. Bez Was dawno by
mi się odechciało... Wielu rzeczy się też nauczyłam.

Zrobiłam mały ranking postów, które zainteresowały Was najbardziej:

1. Zbyt krótka historia...

2. Demsa - Pielęgnacja skóry atopowej

3. Kiedy drugie?... i różne inne pytania

4. Chcesz na zawsze zachować wspomnienia najlepszych chwil?

5. Matka matce wilkiem

W przyszłym roku chciałabym zaliczyć jakieś warsztaty związane z blogosferą. Poznać nowych ludzi i nauczyć czegoś nowego. Zależy mi też na kursie fotografii. Ostatnimi czasy dużo energii poświęcam właśnie na robienie zdjęć, a apetyt jak wiadomo, rośnie w miarę jedzenia.

Oby tylko udało się na to wszystko znaleźć czas...
Tego chciałabym życzyć Wam wszystkim:

Aby przyszły rok był rokiem spełnionych marzeń i zrealizowanych celów. 

By nigdy nie brakowało wam energii, sił oraz cierpliwości do działania. 

Jak najmniej trosk i zmartwień, za to wiele radości i szczęścia.

Miłości i satysfakcji z wykonywanej pracy (nie ważne co robisz).

Życzę Wam wszystkim, aby Nowy Rok przyniósł same dobre wieści !!!


 



 

poniedziałek, 19 grudnia 2016


Mam na to świetny sposób!

Zdjęcia mogę przeglądać godzinami... Zupełnie inaczej ogląda się jednak prawdziwe albumy, niż nawet najlepsze fotki w wersji komputerowej. Długo nie mogłam się jednak zmobilizować do wywołania odbitek... Aż do tej pory. Dzięki Saal Digital stworzyłam fotoksiążkę, która przywołała cudowne wspomnienia z pierwszego roku życia we troje.
Oglądałam ją już kilka razy i nie mogę przestać. Jestem oczarowana.

Wybrałam format 19x19 ale opcji macie oczywiście o wiele więcej.
Książka ma twardą okładkę, dzięki czemu nie zniszczy się tak szybko.
Kartki są dość sztywne i błyszczące, dobrze uwydatniają kolory zdjęć, które są naturalne.

Wszelkie ustawienia zdjęć są dostępne w formie szablonów, które można dowolnie edytować.
Program do tworzenia albumu jest bardzo intuicyjny, krok po kroku przeprowadza nas przez proces tworzenia, aż po zamówienie.
To od nas zależy, jakie będą tła, kolory, rozmiary zdjęć czy czcionki.

Dodatkowo można również opublikować stworzoną fotoksiążkę np. na facebooku.

I coś co mnie totalnie zaskoczyło - bardzo krótki czas oczekiwania! Mimo, iż firma mieści się w Niemczech przesyłka była u mnie już kilka dni po zamówieniu.

Nie jest to żadna reklama, szczerze polecam!


środa, 14 grudnia 2016



Kiedy tylko opadnie szał związany z zakupem zniczy na 1.11, markety i telewizja zalewają nas świątecznymi reklamami i produktami idealnymi na święta, prezenty i świąteczną kolację.

Zanim nadejdzie grudzień, prezenty czekają już na zapakowanie. Choinka do świąt może zgubić część igieł, ale co z tego, jak najsłynniejsza blogerka już ma? Nim naprawdę nadejdzie świąteczny czas, cała magia świąt pryska jak bańka mydlana.
Do tego oczywiście tanie kredyty, jeżeli nie stać cię na tak wystawne święta jak w telewizji. Spokojnie, do następnych świąt może uda Ci się go spłacić. Najważniejsze, że będzie na bogato.

Prowadzimy nawet statystyki ile polska rodzina średnio wyda na święta. jak podaje wp.pl będzie to około 1121 złotych. Podobno łącznie na same prezenty wydamy ponad 8 miliardów złotych! Serio? ... Skoro sąsiad tyle wyda, to ja też muszę!

MUSZĘ zaplanować 12 wykwintnych potraw, zaprosić na wigilię całą rodzinę, kupić ubrania, które są HITem tegorocznych świąt, przygotować dla każdego prezenty, wysprzątać i wymyć każdy kąt w domu, własnoręcznie wykonać ozdoby, pierniki... Byłabym zapomniała jeszcze konkurs na najlepiej przystrojony balkon! ... STOP! Czy naprawdę MUSZĘ to wszystko?

Nic nie muszę! Ja z tego całego świątecznego szaleństwa się wypisuję!

Oczywiście będzie choinka, wigilia i prezenty. Robię świąteczne porządki, ale w granicach rozsądku. Nie biegam jak szalona po galeriach, a to co mogę zamawiam przez internet.
Wybieram i ugotuję potrawy takie jak lubimy, przede wszystkim nie w takich ilościach jak co roku. Na spokojnie bez zbędnego stresu i wydawania miliona monet...

Jedyne co muszę w te święta to spędzić czas z rodziną i bliskimi. Zatrzymać się na moment, porozmawiać, zwrócić uwagę na to co w dzisiejszym pędzie życie niedostrzegalne... Przez choćby małą chwilę spróbować poczuć prawdziwą magię świąt.
 Nie dajmy się zwariować!

środa, 23 listopada 2016




Dzisiaj trochę rozważań na temat samodzielności... Każdy rodzic zastanawia się nie raz co jego dziecko już powinno umieć. Obserwujemy licytowanie się na umiejętności maluchów: a to który pierwszy wstał, a to który powiedział: mama. Dlaczego więc, kiedy dzieci rosną zamiast dzielnie im kibicować często wyręczamy ich w najprostszych czynnościach?

Przyznaję, że ludzie robią wielkie oczy kiedy daję dziecku do ręki marchewkę i skrobaczkę, albo opowiadam, jak sam potrafi zrobić ciasto na naleśniki. Przecież ma niecałe trzy lata. No właśnie, dopiero, czy już? Dwu-trzy latek to już całkiem duże dziecko, które nie jednego zaskoczy, jeśli tylko pozwolimy mu pokazać jak wiele umie zrobić naprawdę sam lub z niewielką pomocą. 
Często będzie trwało to dłużej i najczęściej spowoduje dużo większy bałagan, a więc czy warto mu na to pozwolić? Spróbuję dziś odpowiedzieć na to pytanie...

Dlaczego warto wspierać samodzielność?

  1. Dziecko nabiera pewności siebie – rozpiera go duma, że może i potrafi SAM,
  2. Uczy się poznać i zaspokajać własne potrzeby– niektóre rzeczy może zrobić nie wołając przy tym dorosłej osoby np. zaspokoić pragnienie,
  3. Jeżeli może dokonać wyboru i podejmować decyzje, nabiera odpowiedzialności i konsekwencji za swoje czyny,
  4. Szybciej uczy się nowych umiejętności – pozwalając dziecku dokonywać samodzielnych wyborów, wspieramy jego naturalną potrzebę poznawania świata a ono rozwija się poprzez działanie,
  5. Zaspokojona jest potrzeba autonomiczności – dziecko nabiera coraz większego przekonania, że jest odrębną istotą co pomoże mu na pewno w dorosłym życiu,
  6. Wzrasta wzajemne zaufanie – rodzic przekonuje się, że dziecko da sobie radę, a maluch, że gdy dostanie szanse jest w stanie wiele osiągnąć bez pomocy innych
  7. Wychowamy dorosłego człowieka, który nie będzie bał się podejmować wyzwań, czuł się kompetentny i pewny siebie
Samodzielność warto wspierać od samego początku rozwoju dziecka.
Bardzo dobrym przykładem tego jest np. chodzenie. Dla prawidłowego rozwoju powinniśmy dziecku zapewnić warunki do nauki tej czynności oraz wsparcie. Niby to oczywiste, prawda? Dlaczego więc za wszelką cenę próbujemy przyspieszać ten proces? Szkrab sam będzie czuł potrzebę ruchu i dzięki upadkom nauczy się wszystkiego w swoim czasie. Wystarczy odrobinę poczekać.

Kolejnym etapem jest samodzielne jedzenie. Znów muszę tu wspomnieć o mojej ulubionej metodzie Bobas Lubi wybór, która kładzie nacisk na to, by pozwolić dziecku nie tylko jeść, ale również decydować ile tego pokarmu zje. Więcej przeczytacie tutaj.

Zabawa swobodna to nieodłączny element kształtowania samodzielnego dziecka. Nie chodzi wcale o to, by zostawić dziecko same i niech robi sobie co chce. Bądźmy obok i obserwujmy. Do nas, rodziców należy zapewnienie bezpieczeństwa i warunków do zabawy w ten sposób, by dziecko miało swobodny dostęp do zabawek i mogło wybrać to na co ma ochotę w danym momencie. Starszym dzieciom potrzebna jest również nuda. To dzięki niej muszą trochę ruszyć głową i rozwijają kreatywność. Warto otworzyć się i wyjść poza ramy tego co 'można' a czego 'nie można'. Jeżeli dziecko bawi się zabawką inaczej niż „powinno” a nie robi sobie ani nikomu innemu przy tym krzywdy, niech próbuje. Może ono nauczy w ten sposób nas czegoś, na co sami byśmy nie wpadli.
Mam wrażenie, że plac zabaw niektórych może przyprawić o zawał. Pierwsze wejście na drabinki to dla każdej mamy nie lada stres. Też tak miałam, ale dałam nam obu szansę. Stojąc obok mogłam zawsze złapać Antka gdyby spadł, ale ku mojemu zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło. Po kilku zjazdach na zjeżdżalni sam stwierdził: teraz sam, bez trzymania.

Włączanie w codzienne obowiązki domowe. Jestem wyrodną matką, bo zamiast dziecku pozwolić się bawić, każe mu pomagać w domu. Haha. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze dla niego to doskonała zabawa, której sam się dopomina. Zawsze to coś innego, nowego w stosunku do znajomych zabawek. Dzieci są bardzo chętne do pomocy, można im wymyślić zadanie dzięki któremu poczują się ważne, a wykonywana czynność będzie dla nich bezpieczna. Niejednokrotnie widziały jak my to robimy, będą więc naśladować. Osobiście uważam, że lepiej dać dziecku mały nożyk i pokazać jak się z nim obchodzić, niż kategorycznie zabronić. Dlaczego? Dziecko za wszelką cenę będzie chciało zdobyć to co niedostępne, kiedy tylko będzie poza zasięgiem wzroku, a wtedy dopiero może wydarzyć się tragedia.

Co więc powinniśmy robić jako rodzice?

Przede wszystkim wspierać i być obok. Poświęcić czas na to, by poznać własne dziecko, jego możliwości a także i słabości. Przecież każde dziecko rozwija się inaczej. Zaufać i uwierzyć w jego możliwości. Jeśli stale będzie słyszało: 'uważaj, bo się przewrócisz', jak myślicie, co się stanie? Zorganizować przestrzeń tak by była dostępna ale zarazem bezpieczna. Pozwolić doświadczać, próbować i eksperymentować. Pomagać, a nie wyręczać. Zmienić sposób postrzegania malucha i uzbroić się w cierpliwość. Starać się powstrzymywać od 'podawania wszystkiego na tacy'. To kiedyś zaprocentuje.

Wiem, że w tekście nadużywam słowa SAMODZIELNOŚĆ, ale robię to z pełną świadomością.
Wierzę w to, że nikt nie chce wychować dziecka na 'fajtłapę'. Jednak wyręczanie go ze wszystkich czynności nieuchronnie do tego prowadzi. I nie można ciągle tłumaczyć się tym, że dziecko jeszcze czegoś nie potrafi. Najczęściej jest niestety tak, że to opiekuna paraliżuje strach i boi się na coś pozwolić. A dopóki nie pozwoli, nie przekona się, że ten szkrab umie o wiele więcej niż mu się do tej pory wydawało... 

Do niczego nie chcę nikogo przekonywać, każdy sam sobie odpowie, co będzie lepsze. 








środa, 2 listopada 2016


Wiele ostatnimi czasy słychać o metodzie BLW, ale nie każdy wie, co ten skrót oznacza.

Kiedy ja zaczynałam rozszerzać dietę Antka, nie miałam takiej wiedzy, jak dziś. Liznęłam trochę tematu tutaj, ale na blogu do tej pory nie pojawił się porządny wpis na ten temat. Postanowiłam dziś nadrobić zaległości. Miałam też okazję prowadzić kilka razy pogadanki o czym pisałam na blogu tu i tutaj też. Miałam również przyjemność uczestniczyć w warsztatach organizowanych przez Asię z Ala'Antkowe BLW. Nie uważam się za eksperta, ale dzielę się tym co wiem.

Metoda BLW (u nas przyjęła się nazwa Bobas Lubi wybór) polega w dużym skrócie na tym, aby przy rozszerzaniu diety pozwolić dziecku samodzielnie wybrać co i w jakich ilościach chce zjeść. Dziecko sięgając po jedzenie rozwija zmysły, a obserwując rodziców stopniowo uczy się korzystać ze sztućców. Uczy się ono na zasadzie obserwacji, a więc cała rodzina powinna spożywać posiłki razem. Rodzice odżywiając się zdrowo dają wtedy dobry przykład swoim potomkom. 


Wskazówki niezbędne do rozpoczęcia rozszerzania diety metodą BLW:

A. Przygotowanie dziecka (wynika z rozwoju, nie da się go przyspieszyć)
  1. Dziecko ukończyło 6 miesiąc życia
  2. Samodzielnie siedzi (najlepiej jeżeli potrafi usiąść samo, jednak może również siedzieć stabilnie posadzone np. na kolanach rodziców jeżeli spełnia pozostałe warunki)
  3. Wkłada różne przedmioty do buzi (potrafi kierować ręką do ust)
  4. Interesuje się jedzeniem, które jedzą rodzice
Pamiętajmy, że początki BLW to jedynie próbowanie produktów, a podstawą diety do 1 roku życia jest mleko matki. Nie należy zastępować karmienia od razu stałym posiłkiem!

B. Przygotowanie techniczne:
  1. Krzesełko do karmienia – powinno mieć jak najmniej zakamarków i łatwo się czyścić (polecam Antilop z Ikea)
  2. Śliniaki nieprzemakalne lub fartuszki do zabezpieczenia odzieży
  3. Kubek diody cup lub bidon ze słomką
C. Przygotowanie mamy:
  1. Zdobycie wiedzy na temat metody BLW
  2. Baza przepisów
  3. Duże pokłady cierpliwości
  4. Zaufanie dla własnego dziecka (tego co wybierze i ile zechce naprawdę zjeść)
  5. Nauka pierwszej pomocy przy zakrztuszeniach

ZALETY
  1. Dla dziecka:
    - przyjemność z jedzenia posiłku a nie przykry obowiązek
    - nauka samodzielnego jedzenia
    - rozwijanie wielu zmysłów (smaku, dotyku, węchu)
    - zdobywanie pewności siebie
    -nauka zaspokajania głodu i kontroli nad zaspokajaniem apetytu
    - wyrabianie pozytywnych nawyków żywieniowych

  2. Dla rodziców:
    - budowanie wzajemnych relacji z dzieckiem (zaufanie, wspólne posiłki, poznawanie preferencji smakowych dziecka)
    - zdrowe odżywianie całej rodziny
    - oszczędność czasu i pieniędzy
    - możliwość zjedzenia ciepłego zdrowego posiłku (a nie podjadanie na szybko)
    - dziecko, które nie wybrzydza i samo sięga po zdrowe przekąski :)
WADY (a może obawy?)
  1. Strach rodziców, że dziecko sobie nie poradzi, będzie się krztusić
  2. Bałagan po jedzeniu (warto zabezpieczyć się ceratą i dobrymi nieprzeciekającymi kaftanikami do jedzenia)

Przy rozrzedzaniu diety unikajmy produktów przetworzonych, soli oraz cukru. Jest wiele zamienników. Dopóki dziecko nie zna ich smaku, nie będzie mu bez wątpienia niczego brakowało. W dzisiejszych czasach mamy dostęp do różnego rodzaju zamienników, więc nie trudno np. o słodki smak bez grama cukru.
Na liście zakazanych powinny znaleźć się również grzyby, orzechy i pestki w całości, surowe mięso oraz jaja, a także wywar z kości czyli popularny rosół!
Podawajmy jak najwięcej produktów świeżych, najlepiej ze znajomego źródła. W codziennej diecie nie powinno zabraknąć warzyw, owoców oraz różnego rodzaju kasz. Do picia w zupełności wystarczy woda.

To wszystko przedstawiam oczywiście w wielkim skrócie.

Pamiętajmy jednak, że tu nie chodzi o to by przeczytać poradnik i postępować przy rozszerzaniu diety zgodnie z wytycznymi. Nic się dziecku nie stanie, jak zje zupkę ze słoiczka. Jak we wszystkim związanym z naszymi dziećmi ważna jest intuicja i zdrowy rozsądek.
Dobre nawyki, których nauczymy dzieci od samego początku, zaprocentują bez wątpienia w przyszłości.

Więcej informacji znajdziecie na podanych niżej stronach:


sobota, 29 października 2016


Czy ciasto może być pyszne i jednocześnie zdrowe? Oczywiście! Nie macie pomysłu na weekendowy szybki deser? Polecam ciasto marchewkowe, kochają je dzieci i dorośli również.
A oto prosty przepis:

Składniki:

4 jajka
2 szklanki mąki (u mnie 1 pszennej i 1 orkiszowej)
kostka masła (lub szklanka oleju)
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
3 średniej wielkości marchewki (po starciu ok.1,5 szklanki)
ok. 4 łyżki syropu daktylowego (lub innego "słodziwa")

Wykonanie:
Masło utrzeć dodając po jednym jajku. Dodawać po trochu mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, sodą i cynamonem oraz syrop. Na koniec dodawać po jednej łyżce startej marchewki cały czas miksując. Przełożyć do przygotowanej wcześniej formy (najlepiej tortownicy) i piec ok. 40 minut w temp. 180'C.
Jeżeli lubicie można również dodać do środka: rodzynki, migdały, żurawinę albo inne owoce (pamiętając, że ciasto będzie dzięki nim bardziej wilgotne)
Ciasto po upieczeniu można posmarować serkiem mascarpone lub posypać cukrem pudrem.

Jeżeli wolicie mniejszą porcję możecie zrobić to ciasto w keksówce używając połowy składników.

Smacznego :)

środa, 26 października 2016

 

Jesień w pełni. Wiadomo nie od dziś, że o tej porze roku, większość dnia spędzamy w domu i chwytamy się wszelkich sposobów, by jakoś zająć nasze skarby.  Zwykłe malowanie farbami różnych obrazków jest super, ale ile razy można robić to samo? 
A gdyby tak spróbować inaczej? Każdy pomysł jest na wagę złota, więc postanowiłam podzielić się z Wami naszymi ulubionymi zabawami.

Na pewno znacie te sposoby z dzieciństwa, ale warto je sobie przypomnieć jeszcze raz ze swoimi pociechami. Nie trzeba wielkich nakładów finansowych żeby zaskoczyć wasze dzieci i razem świetnie się bawić.

#1 – Malowanie palcami

W trakcie takiej zabawy, dzieci przede wszystkim mają okazje się pobrudzić, a to jest to co lubią przecież najbardziej. Rozcieranie farby w palcach a nawet całych dłoniach, swobodne mazianie po kartce daje ogromne poczucie swobody i sprawia, że maluchy bardo angażują się w to co robią. Zabawa ta ma również działanie terapeutyczne. Rozluźnia mięśnie, uczy wiary w siebie oraz pobudza wyobraźnie. Została nawet opracowana metoda terapeutyczna zwana: malowanie 10 palcami. Zainteresowanych zachęcam do poczytania np. tutaj http://www.rozbrykanajulka.pl/terapie/metoda-malowania-10-palcami/





#2 – Odbijanie symetryczne

[Nazwę wymyśliłam sama, jeżeli jest na to jakieś fachowe określenie poprawcie mnie]
Na kartkę nanosimy różnymi kolorami różnej wielkości plamki, po czym składamy ją na pół. Dociskamy do siebie i otwieramy. Cała zabawa w tym, żeby odgadnąć co nam z tego wyszło. Plusem tego rodzaju techniki jest to, że zawsze coś ciekawego i nowego nam wyjdzie. Nie ma mowy o pracy nie udanej, nie jesteśmy w stanie uzyskać dwa razy takiego samego efektu. Ogranicza nas tylko wyobraźnia.
W bardziej zaawansowanej wersji zamiast kleksów malujemy jakiś realny obraz i uczymy dziecko symetrii.

 
 

#3 – Stempelki z ziemniaka

Kto robił je w dzieciństwie ręka do góry. Nie ma nic prostszego. Bierzemy kilka ziemniaków, przecinamy na pół i nożykiem wycinamy na nich jakieś kształty. Warto najpierw narysować sobie to, co chcecie wyciąć. Później moczymy w farbie i odbijamy na kartce. Można użyć też takich pieczątek np. by ozdobić prezent dla kogoś bliskiego.

 


Miłej zabawy :) Koniecznie pochwalcie się swoimi pracami!

czwartek, 20 października 2016



Wiele kobiet codziennie rano wstaje i mechanicznie wypełnia swoje obowiązki. Chodzą do pracy której właściwie nie cierpią, biorą na siebie wszystkie domowe obowiązki, opiekują się dziećmi... Można by tak wyliczać w nieskończoność. Robią wszystko dla wszystkich, zapominając o sobie. Brzmi znajomo? W takim razie na pewno zainteresuje cię ten wpis.
 
Rozwijania Kobiet to inicjatywa dwóch wspaniałych osób: Anny Diller oraz Romy Grzybek. Podjęły one niemały trud ruszenia z domu wielu zapracowanych kobiet i dały możliwość odkrycia siebie na nowo. Za każdym razem na warsztaty zapraszani są inni goście, poruszane są inne kwestie. Jestem przekonana, że każdy znajdzie coś w sam raz dla siebie.

W miniony wtorek 18.10 w Cafe Ole spotkanie to odbyło się już po raz 4 w naszym mieście. Miałam okazję już uczestniczyć w drugim spotkaniu i byłam zachwycona. Tym razem wystąpiłam w roli fotografa. I część poświęcona była projektowaniu garderoby tak, by pasowała ona do nas i naszej sylwetki. Wykład prowadziła cudowna stylistka Marzena Lampasiak. Udzieliła wielu cennych wskazówek jak uporządkować swoją szafę, by było w niej to czego potrzebujemy najbardziej. Dla mnie bomba, bo moja szafa pęka w szwach, a jak mam skomponować jakiś zestaw, to się zawsze okazuje, że nic nie pasuje. W II części spotkania wystąpiła pomysłodawczyni projektu Anna Diller. Uczyła jak skutecznie zarządzać czasem, którego ciągle nam brakuje.
Co mi się podoba w Rozwijalni najbardziej? Spotyka się wiele kobiet, z różnymi historiami życiowymi, starsze i młodsze, wykształcone czy nie, to wszystko nie ma znaczenia. Prócz tego, że uczymy się czegoś od wykładowców mamy możliwość porozmawiania ze sobą, wymiany kontaktów, poglądów. A przy okazji można się na chwilę oderwać od codzienności.

"Nieważne ile masz lat, ile zarabiasz, studiujesz, pracujesz czy masz własną firmę. Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu dołącz do „Rozwijalni Kobiet"..."  

Tak głosi hasło na facebook'owym profilu Rozwijalni. Działa ona już w trzech miastach: Kórniku, Śremie i Swarzędzu, a wkrótce moim zdaniem opanuje kolejne. Bo wszędzie znajdą się kobiety, które chcą się rozwijać :)

Ja już czekam na kolejne spotkanie, a WY?

No a na koniec fotorelacja




 






sobota, 15 października 2016


Dziś Dzień Dziecka Utraconego, to najlepszy moment abym podzieliła się z Wami pewną historią:

czwartek, 13 października 2016


Często pytacie mnie, co podawać dziecku do chlebka, więc dzisiaj dziele się jedną z propozycji.  

Pasztet wykonałam na bazie przepisu na amarantusowy pasztet z bloga Ala'Antkowe BLW, jednak ugryzłam go po swojemu. Głównym składnikiem jest kasza orkiszowa, zapraszam więc do wypróbowania mojej wersji. Jest on nie tylko bezmięsny ale również bezglutenowy (pod warunkiem, że nie użyjecie mąki pszennej)

Składniki:
2 woreczki kaszy orkiszowej (200g)
Szklanka czerwonej soczewicy
1 cebula
2 ząbki czosnku
2 marchewki 
1 pietruszka (korzeń)
1/2 małej cukinii
3 różyczki brokuła lub kalafiora
2 jajka
2 łyżki mąki orkiszowej (ewentualnie pszenna)
garść naci pietruszki
garść koperku
szczypta przypraw: pieprz, papryka słodka, papryka ostra, czosnek niedźwiedzi, ulubione zioła (u mnie mieszanka prowansalskich)

Przygotowanie:
Do dwóch garnków nalewamy po ok. pół litra wody. Gotujemy w nich kaszę oraz soczewicę pod przykryciem ok. 15-20 minut (tak długo, aż nie wchłonie całej wody - to ważne by pasztet był "zwarty") Wszystkie warzywa prócz cebuli gotujemy w osobnym garnku lub przygotowujemy na parze. Ja uznałam, że to dobra okazja by wykorzystać warzywa z których wcześniej przygotowałam bulion. Cebulę kroimy w kostkę i wrzucamy na chwilę na patelnię, by delikatnie się zeszkliła. Wszystkie składniki pozostawiamy do wystygnięcia. Szykujemy dużą miskę i wrzucamy do niej ostudzoną kaszę, soczewicę oraz warzywa. Dodajemy jajka, mąkę, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz przyprawy. Wszystko blendujemy na jednolitą masę. Przekładamy do keksówki nasmarowanej wcześniej olejem i pieczemy w temp. 180'C około godzinę. 

Możecie zrobić ten pasztet z jakiejkolwiek innej kaszy i innych warzyw jakie macie aktualnie pod ręką, ważne tylko by zachować proporcje.
Dajcie znać, czy smakowało :)


poniedziałek, 26 września 2016



W powietrzu czuć już jesień, dni są coraz chłodniejsze i wilgotne. Dużo szybciej robi się ciemno, a bywa i tak, że słoneczko przez cały dzień nie wynurza się zza chmur. Aura nie zachęca do wynurzenia się z pod ciepłego koca, ale ja chcę Was dziś przekonać, że warto to zrobić!

Codzienny spacer ma wiele korzyści zarówno dla nas jak i dla dzieci. Chociaż tych drugich nie trzeba zbytnio zachęcać bez względu na pogodę. Im człowiek starszy tym bardziej szuka powodów, żeby z domu się nie ruszać. A to wielki błąd!

Spacer jest to doskonała forma aktywności zarówno fizycznej jak i umysłowej. Wyjście na świeże powietrze pomaga utrzymać sprawność fizyczną i jednocześnie dba o masz mózg. Nie zapominajmy też o witaminie D, która wytwarza się za sprawą promieni słonecznych. Jeżeli macie w domu niejadka godzinny spacerek z pewnością wzmocni jego apetyt i sprawi, że lepiej będzie mu się spało.
Jeżeli dokucza Wam jesienna chandra, spacer pomoże wydzielić trochę endorfin i poprawi samopoczucie. Najlepsze jest to, że nie potrzebujemy do tego żadnych sprzętów. Wystarczy ubrać się [adekwatnie do pogody] i ruszyć przed siebie.

Chłód to żadna wymówka! Codzienna dawka tlenu pomaga nam wzmocnić odporność, hartować organizm a nawet walczyć z chorobami. Wirusy nie lubią przecież zimna. Nie zamykajmy się w domu z powodu lekkiego kataru. Podawanie witamin na nic się nie zda jeżeli nie będziemy zażywać świeżego powietrza. Mały deszczyk też nie powinien nas odstraszyć. Dziecko będzie prze-szczęśliwe, kiedy będzie mogło założyć kalosze i rozchlapywać wodę z kałuży [szkrab zawsze zachęca mnie byśmy robili to razem, a ja nie odmawiam].

Spacer z dziećmi to idealna okazja, żeby poznać otaczającą nas przyrodę, przybliżyć dziecku historię miasta w którym mieszkamy, albo po prostu razem miło spędzić czas. Warto włączyć go do codziennego rytmu dnia. 

Nie ważne czy idziecie na 'dwór' czy na 'pole', róbcie to jak najczęściej, bez względu na aurę za oknem :)

A poniżej kilka fotek z naszych różnych jesiennych spacerów: