niedziela, 25 października 2015

Mama wraca do pracy

Brak komentarzy:
 


 Coś się kończy a coś innego się zaczyna.

Nadszedł ten czas kiedy mama wraca do pracy, a właściwie rozpoczyna "poważną" pracę.
Wszystko potoczyło się tak szybko, nie miałam tego w planach, bynajmniej nie już.
W związku z tym przed całą rodziną pojawiło się wiele wyzwań, wiele rozterek i przemyśleń...

Jak do tego doszło? Po kursie w którym ostatnio uczestniczyłam dostałam propozycję pracy w Starostwie. Gdyby to była inna propozycja, nie zastanawiałabym się ani minuty, jednak państwówka to praca stała i pewna o której zawsze marzyłam. Być może nigdy więcej nie powtórzy się taka okazja, wiec postawiłam wszystko na jedną kartę. Poszłam na rozmowę o pracę i dostałam ją od zaraz!

Pojawiło się trudne pytanie: co z Antosiem? Z początku myślałam, że rozszerzę mu godziny w żłobku, a tata będzie go odbierał wcześniej, jednak okazało się, że od nowego miesiąca będzie on zamykany. Nie chciałam nadmiernie wykorzystywać babci, więc zdecydowaliśmy się na... żłobek. Mieliśmy szczęście, że przyjęli nas z marszu. Następnego dnia Antoś z tatą był już na dniach adaptacyjnych, a ja w pracy.

Trzy pierwsze dni za nami. W głowie piętrzyły mi się wątpliwości. Jak on sobie poradzi, czy ja sprawdzę się w nowej roli, jak pogodzić wszystko ze sobą i czy to w ogóle dobra decyzja. Poza tym dotarło do mnie, że on nie jest już moim małym bobaskiem, ale staje się coraz bardziej samodzielnym "facetem". Okazało się, że syn jest bardziej gotowy na rozłąkę niż ja. Został zapisany od razu do ostatniej grupy, przed-przedszkolnej. Radzi sobie wspaniale, panie są oczarowane. Ja oczywiście martwię się na zapas, szczególnie jeśli chodzi o odżywianie (już drugiego dnia w jadłospisie wypatrzyłam, to czego tak bardzo się obawiałam czyli parówkę!). Oby nawyki które w nim wyrobiłam nie poszły w las. Rozmawiałam wiele na ten temat z opiekunami i dostałam zapewnienie, że jedzenie nie będzie mu wciskane i jeżeli umie będzie mógł jeść samodzielnie. I mam nadzieję, że tak będzie. Plusem są kamery, dzięki którym np. przy odbiorze mogę podejrzeć jak sobie mój Antek poradził.

Gdyby nie tata nie dalibyśmy rady. Przez cały kurs i te kilka ostatnich dni odłożył na bok swoje obowiązki, by móc zająć się Antkiem i pozwolić mi rozwijać skrzydła. Po dwóch dniach oboje byliśmy tak chorzy, że musiałam poprosić o pomoc babcię i Antoś nie poszedł już do żłobka. Ja musiałam jakoś zakatarzona wytrzymać piątek w pracy. Na szczęście w weekend udało się trochę podleczyć i od poniedziałku walczymy dalej :)

Dzięki pracy zaczęłam doceniać weekendy z rodziną. Zupełnie inaczej patrzę na spędzanie razem czasu i mogę naprawdę zatęsknić za domem. Nie jest łatwo iść do pracy na 7 po nieprzespanej nocy (a Antoś budzi się nawet 2-3 razy), ale pozwala mi to rozwinąć się na innej płaszczyźnie. Muszę nauczyć się jak pogodzić rolę matki, pracownicy i pani domu, ale kiedy mi się to uda będę miała ogromną satysfakcję. Czasu będę miała mniej, ale wykorzystam go należycie. Zadowolona mama to zadowolone dziecko, tak więc... Trzymajcie za nas kciuki!



Ps. Piszcie o tym jak wy poradziłyście sobie z powrotem do pracy, jakie macie recepty na żłobek i jakie są wasze doświadczenia w tych tematach

Moje dziecko dziś od rana sięgnęło po prasę. Taki dorosły :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz