Dziś jest TEN dzień! I nie mam tu na myśli TYCH dni kobiecych. Nie mam też urodzin, ani żadnego innego święta. Z pozoru ten dzień nie różni się niczym od innych, a jednak jest specyficzny...
... Zaczyna się niewinnie. Wstajesz rano niezbyt wyspana, mimo, że nie masz zbyt wiele czasu z niczym nie możesz się wyrobić. Robisz wszystko nerwowo i w pośpiechu, w obawie przed spóźnieniem do pracy. Dziecko jak na złość nie chce współpracować, kawa nie smakuje. Udaje ci się wyjechać na czas. Zaczynasz sobie myśleć, że ten dzień może wyglądać tak jak zwykle.
Nic bardziej mylnego.
Nagle spostrzegasz, że nie wzięłaś swojego narzędzia pracy. Cholera! Nie ma czasu na cofanie! Z pomocą przychodzi ukochany. Jak dobrze, że jeszcze nie wyjechał z domu.
Wchodzisz do pracy ostatnia. Siadasz przy biurku i mimo ułożonego planu nie wiesz ze co masz się zabrać. Telefony się urywają, wszyscy czegoś od Ciebie chcą. Marzysz o przerwie, a najlepiej o pójściu do domu. Dostajesz ochrzan, mimo, że wykonywałaś pracę zgodnie z poleceniami. Może ktoś również ma TEN dzień i mu to pomaga? Z trudem powstrzymujesz się, żeby nie wybuchnąć. Trudno, żyje się dalej. Co jakiś czas z niepokojem spoglądasz na zegarek. Kiedy wreszcie wybije godzina zero, kiedy będziesz mogła spokojnie wrócić do domu, wypić herbatkę i ułożyć z dzieckiem ukochane puzzle.
Jest! W końcu czas do domu, wszyscy się zbierają, a Twój komputer jak na złość szwankuje.
Wychodzisz również ostatnia.
Odbierasz dziecko, które tego dnia również ewidentnie nie jest w najlepszym nastroju. Jeszcze trzeba zrobić zakupy. Bo w taki dzień też trzeba cos zjeść. W sklepie wszystko będzie ok, jeśli tylko dasz do ręki "musik". Kupujesz na wszelki wypadek kilka, byleby nie było afery. Przy kasie olśnienie! Nie ma śmietany. [Ups, powiedziałam to głośno]. Ratuje cię pani z kolejki, która wzięła jedną na zapas. Maruda nie ma ochoty na chodzenie, więc torebka w jedną rękę, dziecko w drugą, a siata? Dobra, to tylko kawałeczek do auta.
W końcu - kierunek dom. W samochodzie afera, bo Kubuś ma być teraz. Kuźwa, za późno już prowadzę, nie zatrzymam się. Nie ma wyjścia, trzeba stanąć gdzieś na poboczu, bo rozpłakał się na dobre.
Głowa Ci pęka, masz ochotę krzyczeć razem z nim. Musisz być mądrzejsza i się opanować. Jeszcze kilka metrów i...
To co zastajesz w domu przechodzi Twoje oczekiwania. Chyba przeszedł tędy jakiś tajfun. Czyli jeszcze sprzątanie.
Marzysz tylko o tym, by ten dzień się wreszcie skończył. Dostajesz jeszcze nagły telefon, że tatuś wróci późno. Wspaniale. Wszystko na mojej głowie! Szybkie ogarnięcie kuchni/pokoju/korytarza. Zapomniałaś o swoim obiedzie, ale już chyba powoli czas na kolację.
Dziecko domaga się czekoladki, a ty czujesz, że zaraz zwariujesz. Jeszcze chwila...
Chwila na zabawę i czas do spania. Przy kąpieli afera, bo nie ten ręcznik/płyn. W końcu dziecko pada zmęczone. A ty razem z nim dosłownie padasz na pysk...
[To oczywiście przykładowy scenariusz, może być ich tysiące]
Dziś jest TEN dzień!
Dzień cały na NIE
Dzień w którym wszystko dookoła wkurza niemiłosiernie.
Dzień kiedy nic nie wychodzi.
Dzień gdy masz ochotę wszystkich dokoła wystrzelić w kosmos i generalnie lepiej nie wchodzić ci w drogę.
Chyba każdy ma czasem takie dni, ale nie każdy ma na to sposób. Jeśli położysz się spać w takim stanie, nie wypoczniesz.
Mój sposób to odpowiednio zakończyć TEN DZIEŃ. Kiedy wszyscy już zasną - zrób dla siebie coś co lubisz, co cię relaksuję, uspokaja.
Zaparz ulubioną herbatę i zanurz się w fotelu z książką, obejrzyj ulubiony serial, poćwicz, albo nalej lampkę wina i zrób sobie relaksującą kąpiel. Znajdź moment na wyciszenie i porządnie się wyśpij.
Powiedzcie, że wy też miewacie takie dni i podzielcie się swoimi sposobami na poprawę humoru.
Edit: Aktualnie scenariusz takiego dnia jest u mnie zupełnie inny: dwójka dzieci, co dzień te same niekończące się obowiązki, jesienna aura za oknem i choroby.
Brak możliwości uzupełnienia zasobów niestety sprzyja zmianom nastroju.
Starajmy się dbać o siebie równie dobrze jak o innych domowników 😉
Ja też miewam takie dni. Na poprawę nastroju zazwyczaj po takim okropnym dniu wieczorem serwuję sobie gorącą kąpiel, dobrą książkę i ogromny kubek kakao. Kakao i książka koniecznie w łóżku pod kołderką. Polecam :)
OdpowiedzUsuńZaraz zmykam do łóżka. Zrobiłam sobie kanapki z nutellą :)
UsuńPs. To setny komentarz na moim blogu. Dzięki :)
Każdy miewa takie dni. Mój sposób na poprawę humoru? Hmmm, książka i kocyk:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne sposoby ;)
OdpowiedzUsuńOpisałaś mój dzień, który praktycznie jest co dzień ;) hehe. Pocieszam się, że nie tylko mnie dotykają takie problemy :P
OdpowiedzUsuńOj mam takie dni, zdecydowanie. Najlepiej sobie z nimi radzi mój mąż bo potrafi w ciągu kilku minut nagadać mi takich rzeczy że do końca dnia chodzę z wielkim uśmiechem na twarzy. Gorzej jak mnie wkurzy, wtedy moim ratunkiem jest zakopanie się pod kołdrę chociaż na minutkę. I podczas tej minutki próbuje sobie wmówić że wszystko jest dobrze i nie warto marnować czasu na takie akcje. :)
OdpowiedzUsuń