poniedziałek, 14 marca 2016

Matka matce wilkiem

5 komentarzy:
 


Kiedy stawiałam pierwsze kroki w macierzyństwie, brakowało mi koleżanek, które miały aktualnie podobny obszar zainteresowań. Jakaż była moja radość kiedy znalazłam Aktywne Mamy i zaczęłyśmy się spotykać,
o czym pisałam wam TUTAJ. Zawsze mogłam poradzić się starszych stażem mam w jakieś kwestii, lub dać radę kolejnym. Miałyśmy podobne zdanie w wielu kwestiach. To na jednym z takich spotkań, dziewczyny namówiły mnie na założenie bloga...

Zaczęłam też zapisywać się na grupy fejsbukowe dla mam. To co tam zastałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wchodzi na taką grupę biedna niedoświadczona matka i zadaje pytanie nieświadoma tego
co się zaraz wydarzy. Komentarze jakie czyta, zamiast pomagać, budują w niej poczucie, że wszystko robiła do tej pory źle i w ogóle na niczym się nie zna. Właściwie powinni jej już dziecko odebrać...
Czasem strach wyrażać otwarcie swoje zdanie na temat pewnych rzeczy, bo od razu zostaniesz zlinczowana, albo posądzona o nowoczesne metody wyczytane w książkach. Bo książki o rodzicielstwie to wymysł szatana, babka książek nie czytała i dobrze naszych rodziców wychowała!
Chusty? Kto to widział w dzisiejszych czasach, przecież są takie eleganckie wózki, po co to się męczyć.
To jakaś nowa moda? Bez sens kompletny.
Karmisz piersią? Laktacyjna terrorystka jak nic!
Nie karmisz? Jak możesz truć swoje dziecko jakąś sztuczną mieszanką!
Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność!
Czasem zastanawiam się, czy warto komuś coś doradzić, bo nagle znajdzie się grono matek, które uzna mnie za wariatkę, albo zwyzywa od najgorszych.
Zza szklanego ekranu każdy jest przecież najmądrzejszy.

Z każdej strony 'matki' plują na siebie jadem. A słownictwo? Poziom mistrzowski. Pozwólcie, że nie będę cytowała. Tylko po co to komu ja się pytam? Nie można wyrażać swojego zdania z szacunkiem, a emocje trzymać na wodzy? Błagam! Jesteśmy niejako jedną grupą społeczną, czy nie powinnyśmy grać w jednej drużynie? Kto lepiej zrozumie matkę niż inna matka? Myślałam, że tak to zadziała, niestety bardzo się pomyliłam. Oczywiście, że się różnimy, jesteśmy inaczej wychowane, w różnym wieku, mamy różne poglądy na życie. Ale nie można tego inaczej wyrazić?

Załóżmy jednak, że w grupie większość osób ma podobne podejście do rodzicielstwa. Masz problem i chcesz zasięgnąć rady. Myślisz, że możesz swobodnie pisać, bo grupa jest zamknięta? Nic bardziej mylnego!
Nigdy nie wiesz kiedy znajdzie się konfident i wyniesie twoje wypowiedzi poza obszar grupy. Kto nie słyszał o Bece z mamuś? Skąd tam się biorą screeny niektórych wypowiedzi? Właśnie od tych życzliwych. Internet to mało? Ostatnio komentarze z grupy znalazły się w lokalnej gazecie. O, takie właśnie godne zaufania są niektóre mamusie! Nóż się w kieszeni otwiera!

Ludzie tak są stworzeni i od wieków  zrzeszają się w grupy o podobnych zainteresowaniach czy zajmujących się tym samym. Dla własnego zdrowia psychicznego.
Dlaczego więc teraz zza ekranu komputera, telefonu czy tabletu zamiast integracji wszędzie panują podziały?!

Matka matce wilkiem, paranoja!

Ja rozumiem, że życie to walka, ale nie lepiej razem walczyć w słusznej sprawie, niż przeciwko sobie?

Mam jedną radę, do tych krzyczących, poluzujcie co trzeba, a zobaczycie, że od razu zrobi Wam się lepiej :)

5 komentarzy:

  1. Niestety taka internetowa rzeczywistość... mnie na szczęście było dane poza ogólnodostępnymi grupami stworzyć wraz z 50 mamami, które rodziły w kwietniu 2014 cudowną grupę, wspierających się w KAŻDEJ sytuacji mam. Każda z nas podchodzi do rodzicielstwa inaczej, część karmi piersią, część do tej pory nawet (tak tak, szokujące... ;), część od razu mm, część rodziła sn, część cc i żadna nie czuje się przez to obrażana, ani gorsza... dlatego mimo, że w chwili fascynacji pozapisywałam się do miliona grup dot. rodzicielstwa na pozostałych zazwyczaj się nie wypowiadam, albo od razu się usunęłam, jak tylko doświadczyłam, że każda wypowiedź może wywołać falę jadu, a dla mnie niepotrzebne łzy i stres...

    Skąd się to bierze? Moja prywatna opinia na ten temat jest taka, że przyjmując rolę mamy próbujemy pogodzić się z tym, że dla kogoś musimy stać się nieomylne, musimy decydować o czyimś życiu, nie tylko swoim, niejednokrotnie podejmować decyzję między mniejszym a większym złem i tak trudno nam to czasem przychodzi, że jak już tę decyzję podejmiemy potem żarliwie jej bronimy i trzymamy jak sztandaru, który ma uratować nam życie, żeby broń Boże nie dopadły nas ponownie wątpliwości czy wyrzuty sumienia...

    tyle ode mnie, pozdrawiam! :)

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za tak obszerny komentarz, fajnie, że macie grupę naprawdę godną zaufania, to się ceni. A żadna z nas nieomylna nie jest chociaż każda by pewnie chciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że chodzi nie do końca o nieomylność, ale o to, że czasem zostajemy posądzone o działanie na szkodę dziecka, a tego matczyne serce znieść już nie potrafi... przynajmniej tak próbuję sobie tłumaczyć część niefortunnych wystąpień niektórych mam...

      Usuń
  3. Trzeba mieć do wszystkiego dystans :) Co jedna, to mądrzejsza :P I nas to się tyczy wszystkich...

    problem leży na tym, że nie potrafimy udzielać rad... niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Grupy na FB omijam szerokim łukiem, to co tam można wyczytać woła o pomstę do nieba. Przepychanki słowne między matkami to norma ale nie tak to powinno wyglądać. Kiedyś rady były w cenie jedna drugiej dawała ale róznica jest taka, że twarza w twarz nie opluje cię żadna matka a zza ekranu laptopa myląc że jest bezkarna wylewa swój jad. Skąd się on bierze? Z niemocy, braku rozmowy z drugim człowiekiem nie przez komputer i niskiej samooceny

    OdpowiedzUsuń