czwartek, 5 marca 2015

Podróże małe i duże - Afrykarium we Wrocławiu

1 komentarz:
 


Uwielbiam wycieczki! Bez względu na to czy jedziemy 5, 10 czy 100 kilometrów
od domu. Liczy się przede wszystkim cel podróży i czas spędzony razem.
Można zobaczyć ciekawe miejsca, a przy okazji wyluzować i odpocząć 
od codzienności.

Jako, że niedawno były ferie nadarzyła się okazja, by wybrać się do Wrocławskiego ZOO. Byliśmy ciekawi nowo wybudowanego Afrykarium. Na stronie, możemy przeczytać taki oto opis tego niezwykłego miejsca:
 "Afrykarium to unikatowy na skalę światową kompleks przedstawiający różne ekosystemy związane ze środowiskiem wodnym Czarnego Kontynentu. W 19 akwariach i basenach o pojemności niemal 15 000 000 l wody prezentowane są zwierzęta zamieszkujące plaże i rafę koralową Morza Czerwonego, rzekę Nil, krainę Wielkich Rowów Afrykańskich, głębię Kanału Mozambickiego, plaże Wybrzeża Szkieletów (Namibia) i Dżunglę dorzecza Kongo."
Pewnie co niektórzy pukają się w głowę, po co z roczniakiem jechać na taką wycieczkę, ale... Po pierwsze, ja uważam, że na poznawanie przyrody nigdy nie jest zbyt wcześnie [w końcu jestem przyrodnikiem]. Po drugie była to atrakcja również dla nas. 
Nie dość, że na wyjazd namówiliśmy Tatusia, to jeszcze towarzyszyli nam starsi kuzyni Antosia oraz ciocia :) Nie martwiłam się o to jak Szkrab przetrwa drogę,
bo do jazdy jest przyzwyczajony. Martwiłam się raczej o to, czy mojemu małemu pochłaniaczowi wystarczy prowiantu na cały dzień. 

Około 10 zapakowaliśmy wesoły autobus i wyruszyliśmy. Dzięki uprzejmości znajomego mieliśmy do dyspozycji 7-osobowy samochód. Miejsca starczyło dla każdego, a jeszcze duży wózek spokojnie mogliśmy zapakować. Chciałam prowadzić, ale w Śremie już M. postanowił zrezygnować z tej wątpliwej przyjemności. Kurde, we wszystkim nie można być dobrym, nie? Zajęłam więc miejsce obok Antka. Bardzo dobrze, bo nie minęła godzina, a usłyszeliśmy magiczne: "AM-AM". Zaczęły się chrupeczki, biszkopty, kanapki i co tylko, żeby zapchać brzuszek małego smakosza. Trasa [z postojem] zajęła nam ok. trzy godziny, z których połowę szkrab przespał.

Wrocław jest jak to się mówi biegunem ciepła. Zazwyczaj. Tym razem na miejscu było jednak zimniej, niż w Śremie. Trudno, w końcu to ferie ZIMOWE. Trzeba dzieci hartować :D 


Na wybiegach można zobaczyć słonie, żyrafy, niedźwiedzie brunatne, zebry, tygrysy, lwy, żubry, wilki czy wielbłądy i wiele innych. 


 




Warunki atmosferyczne dla niektórych były zbyt surowe i pochowały się do swoich domków. Część z nich na stałe przebywa w cieplejszych pomieszczeniach, gdzie można je odwiedzić i zimą trochę się ogrzać . Taką właśnie strategię przyjęliśmy. Trochę spacerku na powietrzu, trochę w pomieszczeniach, na zmianę. Terrarium, motylarium, małpiarnia - dla każdego coś się znajdzie, nie sposób wymienić wszystkich mieszkańców. 

Główną atrakcją jest niewątpliwie Afrykarium. Już z zewnątrz budynek robi wrażenie, a wnętrze tylko to potwierdza. Nie sposób jest opisać tych przeogromnych akwariów, je trzeba zobaczyć. 

Moi panowie oboje byli zachwyceni widokiem pięknych kolorowych ryb. M. stwierdził, że mógłby mieć takie w domu.

To tylko maleńka część tego, co można było zobaczyć.


Miejscami woda znajduje się pod lub nad zwiedzającymi, co daje naprawdę efekt WOW! 






Mi osobiście bardzo spodobał się wodospad i leniwie pływające w nim hipopotamy. 














Spotkacie tam dużo, dużo więcej mieszkańców - od patyczaka po krokodyle. 
Mimowolnie chowałam głowę, kiedy wielkie ptaszyska przelatywały nam nad głową, ale zaręczam, że  można było poczuć się jak w prawdziwej dżungli. Roślinność dodaje tropikalnego charakteru.

Teren jest tak ogromny, że nawet cały dzień to mało. Planując trasę radzę zapoznać się z godzinami otwarcia, bo niektóre pomieszczenia zamykane są wcześniej niż całe Zoo i tak np. motyli nie zobaczyliśmy, bo dotarliśmy do nich za późno. Idąc z duchem czasu stworzono nawet mobilną mapę, którą można zainstalować na telefonie. Jak działa w praktyce nie wiem, bo nie testowałam. Na terenie ogrodu stoi mnóstwo automatów z mapami, więc nie trzeba się martwić, że coś nas ominie. Jeśli chodzi o zaplecze gastronomiczne, to z głodu nie umrzemy na pewno. Na terenie ogrodu działa kilka restauracji, a dla najmłodszych odwiedzających stworzono nawet punkt podgrzewania posiłków. 


Również zaplecze sanitarne można określić jako przyjazne mamom - to znaczy, że przewijak jest. [swoją drogą, zastanawia mnie zawsze dlaczego umieszczone są one w toalecie dla niepełnosprawnych?].
 
 

Znaleźliśmy w Zoo znak rozpoznawczy Wrocławia - Krasnala.








Uważam, że wycieczka do Zoo jest świetnym pomysłem dla każdego. Osoby samotne mogą spotkać kompana do rozmowy, pary odbyć niecodzienną randkę, rodzice pokazać dzieciom naturę, a nastolatki przeżyć trochę inną lekcję biologii. Naprawdę polecam!

1 komentarz:

  1. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis, bo my właśnie zastanawiamy się nad takim wypadem. Teraz tylko utwierdziłaś mnie w tym, że naprawdę warto i nie ma na co czekać tylko ruszać !

    OdpowiedzUsuń