sobota, 28 lutego 2015

Kiedy mamę dopada przeziębienie...

2 komentarze:
 


Wszyscy wiemy jakie są objawy przeziębienia: nos czerwony i kapie z niego jak z kranu, smarkaniu
i kichaniu nie ma końca, nie wspominając już o kaszlu który męczy od rana do wieczora i nie pozwala w nocy spać. Przy dobrych wiatrach boli tylko głowa, w mocniejszych stadiach już wszystkie mięśnie i stawy. Człowiek bierze garść medykamentów, a potem leży w łóżku i zdycha. Generalnie tak to wygląda - ale nie w przypadku matki. 
Chora mama musi wstać, zając się dzieckiem i codziennymi obowiązkami. Jak mówi reklama, mamy nie biorą chorobowego. Niestety. Maluszek nie zrozumie niedyspozycji. Trzeba się nim opiekować jak zwykle, a jednocześnie unikać kontaktu, by się nie zaraził. Nie ma taryfy ulgowej. Karmienie piersią wyklucza branie leków - pozostają metody domowe.

Gdy pierwszy raz po porodzie dopadło mnie ostre przeziębienie, Antoś musiał leżeć w łóżeczku. Miałam wrażenie, że posłuchał kiedy mu mówiłam: mama nie ma siły, baw się ładnie sam.
Dziś gdy ma już ponad rok, nie rozumie. Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie. Nie wiem skąd, posiadł dziś jakąś nadludzką energię. Wstał około piątej i od razu próbował wyciągnąć mnie z łóżka. Oczywiście nie zadowoliła go kanapka, więc przed 6 musiałam smażyć omlecik. Tata pojechał do pracy, a ja wzięłam koc i podreptałam na kanapę obok kącika z zabawkami. Liczyłam, że poleżę, ale nie dane mi było. Szkrab ani myślał bawić się samodzielnie. Poddałam się i usiadłam obok niego. Wyciągnęłam dawno nie używane zabawki, by trochę go zainteresować. Kiedy się to udało, poleciałam zdjąć wyschnięte pranie i powiesić kolejne. Chwila nieuwagi, a ubrania były już porozrzucane po całym pokoju. Jakiś czas później również zawartość szafki z dziecięcymi ubraniami znalazła się na podłodze. Liczyłam, że po tak wczesnej pobudce szybko nastąpi drzemka ale... przeliczyłam się.
Czułam się coraz gorzej. Chusteczkę musiałabym właściwie nieustannie trzymać przy nosie. Po każdym smarkaniu latałam umyć ręce. Marzyłam by położyć głowę na poduszce. Zrobiłam sobie syrop z cebuli, a do nosa aplikowałam wodę morską. Nie było rady, zadzwoniłam "po posiłki". Nie ominęło mnie: gilganie, tańce, rzucanie piłkami czy wożenie po całym domu samochodzikiem. Szkrab był coraz bardziej wymagający. Jakakolwiek próba odpoczynku i spojrzenie w internety kończyła się demolką [tym razem padło na kuchnie]. Zrobiłam mu szybki obiadek, ale nie spodziewałam się, że będzie po nim tyle sprzątania. Rzucanie było ciekawsze niż jedzenie.
Po obiadku zjawił się tata. Przypomniał mi, że od rana nie miałam nic w ustach, bo jak zwykle
nie było czasu. Zrobił obiadek, wziął juniora na spacer, a mi pozwolił spokojnie chorować w łóżku. Oczywiście na dworze mały usnął już po chwili. Wzięłam tabletki i zamiast położyć się spać zabrałam się za pisanie. Teraz trochę odpocznę, należy mi się :P Trzeba korzystać, kiedy jest okazja. Jutro znów pewnie pobudka o 5 i od nowa.
Życzcie mi zdrowia!







2 komentarze:

  1. Dla chorej mamy rzadko spotyka się 'ulgi' w codziennych obowiązkach... Co innego chory tata :P

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Tata z temperaturą ok.37,5 jest umierający, także nie można od niego wymagać :)

    OdpowiedzUsuń