czwartek, 29 stycznia 2015

Survival rodzicielski czyli sztuka przetrwania okresu ząbkowania

3 komentarze:
 

Mieliśmy to szczęście, że od urodzenia Antoś był praktycznie bezobsługowym dzieckiem. Cyc-spanie i tak w kółko. Mogłam się spokojnie zregenerować po porodzie, a kiedy wróciły siły posprzątać mieszkanie, ugotować a nawet upiec ciasteczka. Rodzina i znajomi przychodząc w odwiedziny śmiali się, że nie widać, żeby był tu niemowlak. Pierwsze nocki tatuś starał się pomagać, ale karmiłam piersią i w zasadzie niewiele mógł zrobić, więc został zwolniony z tego obowiązku. Nie było kolek, a gdy tylko szkrab napił się mleczka, wracał do łóżeczka. Kiedyś udało mu się przespać 5 godzin pod rząd. Cieszyłam się zbyt wcześnie, planując już jak miło będzie przeżyć znów całą noc bez pobudki.
Niby wiedziałam, że zęby popsują mi szyki, ale to na pewno jeszcze nie teraz...


Szczęście nie trwało wiecznie. Jeśli ktoś z rodziców z radością odkrywa, że maluchowi wyszedł znienacka pierwszy ząbek, ma ogromne szczęście. Gratuluje. U nas było 'nieco' inaczej. Nim pierwszy ząb przebił dziąsełko, minął ponad miesiąc. Zużyliśmy ze dwie tubki żelu, pudełko czopków, kupiliśmy masę gryzaków. Odwiedziliśmy nawet lekarza z powodu wysokiej gorączki. Potwierdził ząbkowanie, a tych białych potworków jak nie było tak nie było! 

W końcu w dzień ukończenia 10-go miesiąca pojawił się maleńki fragment lewej dolnej ósemki. Z kolejnymi jedynkami była powtórka z rozrywki. Ostatnia wyszła w niedzielę, a po niej nastąpiła kumulacja. 

Dziś mamy już zaczątek jednej dwójki i idą kolejne. Za nami kolejna ciężka noc. W zasadzie chyba lepiej czułabym się, gdybym nie kładła się wcale. Pobudka średnio co godzinę z okropnym płaczem. A tata nie słyszy! [Niestety typ stereotypowy, mogłoby się walić i palić a on się nie obudzi] Najgorsza jest bezradność. Każda matka chciałaby oszczędzić swojemu dziecku bólu 
i cierpienia, a się nie da! W takiej chwili jest jeden wielki bunt: cyc-nie!, woda-nie!, pielucha-nie!, bujanie-nie!, głaskanie-nie! Jak mu pomóc?? Ratunkiem jest lek przeciwbólowy. Nam pomagają również czopki na ząbkowanie. Jestem przeciwniczką faszerowania dzieci lekami, ale kiedy naprawdę boli, trzeba  działać szybko i skutecznie. Ale to jedynie doraźna pomoc... 

Nie udzielę Wam złotych rad, bo każde dziecko jest inne, a recepty na ząbkowanie nie ma. Ten okres trzeba po prostu przetrwać, innej opcji nie ma. Polecam uzbroić się w ogromne pokłady energii, cierpliwości, miłości i... pomysłów. Odwrócenie uwagi, to jedyny sposób, by zrobić cokolwiek. W ruch idą nowe lub dawno nie widziane zabawki, bezpieczne sprzęty kuchenne. Jeśli się tylko da wychodzimy na spacery. Zdarza nam się nawet bawić w środku nocy. Chusta staje się wtedy nierozłączną przyjaciółką, a w krytycznych momentach wkraczają piosenki na yt albo bajki, choć na co dzień raczej ich unikamy.

Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby na przetrwanie tego ciężkiego dla obu stron okresu, podzielcie się nimi w komentarzach :)

3 komentarze: