wtorek, 30 sierpnia 2016



Wrzesień zbliża się wielkimi krokami. Dla dzieci oznacza to koniec wakacji, a dla nas wielkie zmiany. Antoś rusza bowiem po raz pierwszy do przedszkola. Dziś został sam na ostatnich dniach adaptacyjnych.

Miało być inaczej, ale ostatecznie kilka czynników spowodowało, że postanowiliśmy spróbować w tym roku. Myślę, że jest już gotowy. Chodził już do żłobka, więc wie mniej więcej jak to będzie. Mam nadzieję, że to ułatwi mu funkcjonowanie w przedszkolu. Być może nowe miejsce napędzi mu na początku trochę stracha, ale póki co jest dumny że już jest PRZEDSZKOLAKIEM. Chociaż stres jest, jak zawsze przed "nowym", to myślę, że nie będziemy mieli problemów z aklimatyzacją. 

By pierwsze dni w przedszkolu były jak najmilsze a zmiana bezbolesna, należy się dobrze przygotować. Dużo rozmawiamy o nowym przedszkolu. O tym co będą robić i kto będzie do niego chodził. O tym, że mamy tam nie będzie, tylko ta miła Pani, którą już zna. Co prawda nie spotka się ze "starymi kolegami", ale byliśmy już na dniach adaptacyjnych, wiec dzieci już poznał. Mimo, że w żłobku nauczył się zasad bycia w grupie, wiem, że trochę się martwi np. czy dzieci go polubią, bo potrafi już to powiedzieć. Myślę, że będzie dumny, kiedy będą uczyć się zabaw i piosenek, które juz zna.
Bardzo dużą rolę odgrywa pozytywne nastawienie. To dotyczy zarówno rodziców jak i dzieci. Często to mama najbardziej przeżywa rozstanie i dziecko wyczuwa niepotrzebnie te emocje, dlatego jest płacz. Ważne, żeby mówić prawdę, np. że mamusia będzie musiała iść do pracy i przyjdzie po obiedzie, a nie np. za chwilę. Warto w domu wprowadzić wcześniej podobny plan dnia do tego, który będzie funkcjonował w placówce. My np. od jakiegoś czasu przyzwyczajamy się do porannego wstawiania i odpoczynku o określonej godzinie. To ważne, by organizm był przyzwyczajony do określonego rytmu, a we wakacje nie zawsze musiał on być przestrzegany. Rano dajmy sobie odpowiednią ilość czasu, nie warto wybiegać w pośpiechu i fundować sobie dodatkowego stresu.
Zdecydowaliśmy się na placówkę niepubliczną, ale nie dlatego, że uważamy ją za lepszą, tylko dlatego, że do publicznej nie mielibyśmy szans się dostać z 2,5 latkiem. Przedszkole jest nowo wybudowane, i fajnie urządzone. Mam nadzieję, że Pani przypadną Antkowi do gustu, bo to chyba najważniejsze. Zdaje sobie sprawę, że do aniołków nie należy, wiec nie wiem czy one będą pałały miłością do niego, ale na pewno dadzą sobie radę. Jak głosi legenda wszystkie dzieci w przedszkolu są grzeczne i nie sprawiają kłopotów. 

Przede mną jeszcze wyzwanie w postaci uszykowania wyprawki. Bardzo fajnym pomysłem jest to, że artykuły szkolne zostaną zakupione przez przedszkole jednakowe dla wszystkich. Nam pozostaje uszykować tylko rzeczy osobiste. Postanowiłam sama uszyć dla Antka worek na kapcie. W internecie jest masa tutoriali, co znacznie ułatwia sprawę. Zobaczymy co z tego wyjdzie :P

A wy, macie już za sobą ten pierwszy raz? Podzielcie się swoimi historiami!

Edit: 1 września za nami, chociaż nie obyło się bez płaczu, Szkrab stwierdził, że w przedszkolu jest super, a Pani, że to niezły cwaniaczek. 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Już dawno obiecałam, że opiszę naszą wizytę w Deli Parku w Rosnówku, jednak ciągle odkładałam to na później. Dziś chętnie wrócę myślami do tej wycieczki i postaram się oprowadzić Was wirtualnie po tym miejscu.

Na wstępie dostajemy mapkę obiektu, która pozwoli nam zwiedzić wszystkie elementy po kolei.  Zaraz przy wejściu dzieci mają do dyspozycji dmuchane zamki w różnych wzorach i kolorach, tak, że każdy znajdzie coś dla siebie. Rodzice też mogą dać upust dziecku, które gdzieś głęboko w nich drzemie. Zaraz obok nich wznoszą się "wypasione" place zabaw z licznymi zjeżdżalniami, tunelami oraz "pajęczynami" do wspinania dla starszych dzieci. Nie zapomniano też o maluchach i dla nich powstał mniejszy plac zabaw ogrodzony płotkiem. Osobiście bardzo podoba mi się, że zadbano również o dorosłych. Przy każdej atrakcji dla dzieci ustawiono ławki ogrodowe oraz leżaki. Co prawda trudno rozłożyć się, kiedy dziecko wspina się jak szalone po różnego rodzaju drabinkach, ale liczą się dobre chęci. Większość elementów metalowych zastąpiono plastikowymi co czyni zabawę bez wątpienia bezpieczniejszą. Kiedy szkraby się wyszaleją, możemy przejść do właściwego zwiedzania parku.

Po drodze mijamy miniatury znanych budowli, a przy każdej z nich dokładny ich opis. Zabawa zmienia się na tym etapie w naukę. na chwilę możemy przenieść się w różne rejony świata. Dodatkowo na trasie spotykamy olbrzymie owady, które niewątpliwie budzą zaciekawienie. Nieco dalej napotykamy piękne pole lawendy. Byliśmy akurat w porze kwitnienia więc widok i zapach był nie do opisania. Dla dzieci to żadna atrakcja, ale ja znalazłam coś w sam raz dla siebie. Pod koniec trasy podziwiamy ogromne prehistoryczne zwierzęta takie jak np. Mamuty.
Kiedy znudzi nas oglądanie wypchanych stworzeń, możemy przejść do mini zoo, by podziwiać żywe stworzenia takie jak barany, alpaki, lemury a nawet żubry.
Kolejną atrakcją jest podniebna eko wioska czyli coś na kształt parku linowego połączonego z edukacją ekologiczną, ale na ten temat niestety wypowiedzieć się nie mogę, gdyż nasz Antoś był za mały byśmy mogli z tego skorzystać.
Na terenie parku znajduje się bar w którym można zjeść i wypić coś po męczących spacerach, ale również sama zabaw z basenem pełnym kulek oraz interaktywnymi grami o tematyce parku.
W razie niepogody sama ta sala pozwoli na długie godziny dobrej zabawy.

Przed wyjazdem wszystkiego możecie dowiedzieć się na stronie internetowej. Prócz normalnych biletów mamy różne opcje biletów rodzinnych, a dzieci do lat trzech korzystają ze wszystkiego za darmo. Czynny jest od 10-19 (a w soboty i niedzielę nawet do 20) także mamy sporo czasu na zabawę. Moim zdaniem wycieczka do Deli Parku to świetny pomysł na spędzenie rodzinnego dnia.

A teraz fotorelacja:












wtorek, 9 sierpnia 2016


Składniki:
1 szklanka kaszy pęczak
2 cebule
3 marchewki
2-3 papryki (można w różnych kolorach)
2 duże cukinie
2 ząbki czosnku
1 puszka ciecierzycy (można użyć też suchej, jednak trzeba pamiętać, by namoczyć ją poprzedniego dnia)
1 kartonik gęstego przecieru pomidorowego (500g)
przyprawy wedle uznania: sól, pieprz czarny, majeranek, tymianek, bazylia, oregano, czosnek niedźwiedzi,
olej rzepakowy

Wykonanie:
Wszystkie warzywa prócz marchewki obieramy i kroimy w kostkę. Przygotowujemy patelnię a następnie na rozgrzany olej wrzucamy cebulę. Marchewki ścieramy na dużych oczkach i dorzucamy do cebuli, mieszamy. Dorzucamy paprykę i smażymy kilka minut. Pod koniec smażenia na patelnię przeciskamy przez praskę czosnek. Całość z patelni przekładamy do większego garnka, dorzucamy cukinię, dolewamy nieco wody i dusimy ok.15 minut. W tym czasie w drugim garnku gotujemy kaszę pęczak. Odsączamy ciecierzycę, a gdy wszystkie warzywa będą miękkie dokładamy ją do pozostałych warzyw i dolewamy przecier pomidorowy. Doprawiamy ziołami do smaku wg. uznania i wszystko razem gotujemy jeszcze chwilkę. Przekładamy do miseczek trochę leczo i dodajemy kaszy. U mnie starczyło na obiad i kolację :)